sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 8

* Lisandro:

 Jedliśmy kolację. W pewnym momencie Olga zaczęła się awanturować, że mam iść do dziecka bo płacze.
- Ja pójdę - powiedziała Viola wstając od stołu.
- Mogę z tobą? - zapytał ją Leon i również wstał.
- Pewnie choć - odpowiedziała Viola i razem ruszyli na górę. " I po problemie" - pomyślałem.
- Olgita ma rację, powinieneś więcej pokazywać się dziecku na oczy - powiedziała Angie.
- I ty przeciwko mnie?  Eh, kobiety i ta ich solidarność - pokręciłem głową i opuściłem jadalnie. 

*Leon:

 Poszedłem z Violą na górę. W połowie schodów moja dziewczyna zatrzymała się , odwróciła w moją stronę i powiedziała:
- Przepraszam cię za nich. Różnica charakterów.
- Nie masz za co przepraszać. Moi rodzice też się kłócą - powiedziałem smutno. Moi rodzice się kłócą zdecydowanie zbyt często.
- Współczuje. To nie są moi rodzice. To rodzice Seby - powiedziała Viola a do jej oczu napłynęły łzy. Spuściła głowę aby ukryć słoną wodę spływającą po jej policzkach. O nic nie pytałem tylko ją przytuliłem. Kiedy się uspokoiła, oderwała się ode mnie i ruszyła dalej. Po chwili otworzyła drzwi i weszła do środka. Ruszyłem za nią. Gdy wszedłem do pokoju Viola miała już na rękach Sebę i nuciła mu jakąś kołysankę.
- Mogę go potrzymać? - spytałem nie pewnie. Nigdy nie miałem takiego małego dziecka na rękach... poprawka nigdy nie miałem żadnego dziecka na rekach.
- Oczywiście - odpowiedziała Viola i ułożyła mi chłopczyka na rękach. To takie dziwne i zarazem wyjątkowe uczucie( którego nie umiem opisać) mieć na rekach taka kruszynkę. Malec otworzył oczka i spojrzał na mnie i się uśmiechnął po czym z powrotem zamknął oczy.
- Polubił cię - powiedziała Viola i pocałowała mnie w policzek.
- Mnie się nie da nie lubić - odpowiedziałem a dziewczyna zachichotała cichutko i powiedziała:
- Masz rację. Nie da się.

*Violetta:

 Leon doskonale radzi sobie z dzieckiem. Jest czuły i delikatny. Będzie świetnym ojcem. Gdy Sebuś zasnął przejęłam go ostrożnie od Leona i ułożyłam w łóżeczku. Pocałowałam maluszka w czółko i razem z Leonem wyszłam na korytarz.
- Świetnie sobie poradziłeś jak na pierwszy raz - powiedziałam gdy weszliśmy do mojego pokoju.
- Skąd wiesz, że pierwszy raz miałem dziecko na rękach? - zapytał Leon siadając na moim łóżku. Usiadłam obok niego i odpowiedziałam:
- To było widać. Byłeś bardzo spięty.
- Bo to taka malizna. Bałem się że coś mu zrobię - powiedział chłopak.
- Rozumiem cię. Też tak miałam na początku. Przyzwyczaisz się -  powiedziałam pocieszając go.
- Mam nadzieje. Muszę już iść - powiedział i mnie pocałował.
- Pa - powiedziałam trochę smuta że idzie.
- Dobranoc - odezwał się Leoś.
- Dobranoc - poprawiłam się. On tylko się uśmiechnął i poszedł.

*Leon:

Gdy zaszedłem do domu od razu skierowałem się do łazienki i  wziąłem prysznic. Założyłem dresy oraz t-shert i położyłem się na łóżku. Gdy trzymałem to dziecko na rękach zmienił się mój światopogląd. Kiedyś dawno już bo ponad dwa lata temu powiedziałem że nigdy nie chcę być ojcem. Teraz mogę uściślić tą wypowiedź bo owszem chciałbym być ojcem ale nie  chcę być takim ojcem jak pan Lisandro. Czyli nie czułym i nie interesującym się  własnym dzieckiem. Chciałbym być najlepszym ojcem na świecie. W mojej głowie pojawiła się myśl brzmiąca " Lepszej dziewczyny niż Violetta Castillo nie mogłeś znaleźć. Chroń ją jak najlepiej potrafisz i nie pozwól by ktoś ja skrzywdził". Z tą myślą zapadłem w głęboki sen.

*Angie:

Siedziałam w swoim pokoju i przeszukiwałam partytury oraz teksty piosenek kiedy usłyszałam kłótnie Lisandro i Olgi. Zbiegłam do salonu niemal wywracając się na schodach.
- O co wy się znowu kłócicie?! - zapytałam podnosząc głos.
- Ja mam już tego dość Angie - mówiła Olga płacząc.
-Co się stało? Czego masz dość? - pytałam gładząc Olgitę po ramieniu.
- On chce w środku nocy jechać do klijenta - powiedziała Olga i pociągnęła nosem.
- Jest dopiero 10 ( wieczór) Olgo - wtrącił się Ramalo.
- Olgita idź się połóż i odpocznij ja z nim porozmawiam - zaproponowałam a Olga bez wahania przystała na moją propozycję i poszła na górę.
- Wiesz może o co jej chodzi? - zapytał się mnie Lisanndro.
- Olgicie chodzi o to że całymi dniami pracujesz, a kiedy wracasz jesteś zmęczony wiec od razu idziesz spać. Ona czuje się osamotniona - wytłumaczyłam mu.
- To co ja mam zrobić - zapytał opadając na kanapę.
- Może wyjedź z nią na kilka dni? I weźcie ze sobą Sebe. Odnowicie wasze relacje miedzy sobą i polepszycie więzi z synem - zaproponowałam.
- Tak zrobię. Dziękuję za pomoc Angeles. - powiedział i oboje poszliśmy na górę.

* Violetta:

 Siedziałam w pokoju i kończyłam wpis do pamiętnika. Gdy to zrobiłam położyłam się na łóżku, wzięłam do ręki album który zniosłam rano ze strychu i zaczęłam go przeglądać pod zdjęciami były różne podpisy zapisane ręką mojej mamy tak jak i strona tytułowa która głosiła " Leonetta - nic nas nigdy nie rozłączy"
Jedno ze zdjęć i podpis pod nim szczególnie przykuły moją uwagę:
Od dzisiaj mówcie na mnie Violetta Verdas.
Ja i Leon jesteśmy małżeństwem.
Zapamiętajcie to sobie!

" Chwileczkę Leon Verads  to przecież mój chłopak" - pomyślałam i uradowana tym  co odkryłam odpłynęłam do magicznej krainy snów.
                                                                                                          
 Przed wami rozdział ósmy...
Jak się podoba??

2 komentarze:

  1. no, no, no...
    fantastyczny ;*
    "Od dzisiaj mówcie na mnie Violetta Verdas.
    Ja i Leon jesteśmy małżeństwem.
    Zapamiętajcie to sobie!" - fajne xD
    cóż nie wiem co napisać, więc pozostaje mi tylko dodać, że
    czekam na kolejny ;**
    ps. a Marco w ogóle wróci? czy Fran będzie dalej sama?
    tak wiem , musze poczekać, to sie dowiem xD

    //Nati

    OdpowiedzUsuń